Szedłem uliczkami Londynu rozmyślając czy Damonowi się uda. Miałem nadzieję że pokaże na co go stać. Amanda była Kimś, miała pieniądze. Dzięki niej moglibyśmy mieć wszystko. Przeszukałem swoje kieszenie. Miałem dwie stówy, które w łatwy sposób mogłem rozmnożyć . Skierowałem się do ulubionego kasyna . Zająłem miejsce przy stoliku z pokerem. Twarzą nie wyrażającą niczego zacząłem grać. Karta mi szła. W kilkanaście minut moja pula się powiększyła. Zadowolony nie przestawałem. Całą noc dobrze się bawiłem. Nad ranem miałem nagromadzone kilkanaście tysięcy. Kupiłem papierosy i odpalając jednego ruszyłem do Emily . Szczęście się tym razem do mnie uśmiechnęło, zazwyczaj przegrywałem wszystko co miałem. Pełen nadziei zapukałem do drzwi małego mieszkanka.
-No wchodź - usłyszałem...Podszedłem do dziewczyny siedzącej na parapecie w kuchni, paliła ...
-Witaj kochanie.
-Cześć.- wypuściła dym z ust i cmoknęła mnie w policzek .
-Nigdy nie zgadniesz co się wydarzyło - o mało nie krzyknąłem z zachwytu
-Wygrałeś w lotto.- mruknęła. - No mów.
-Byłem w kasynie - odparłem łapiąc jej delikatną dłoń
-Znowu..- Jęknęła...Wyciągnąłem plik banknotów i rzuciłem nim na stół
-Wygrałeś?!- była zaskoczona .
-Dokładnie 12 tysięcy - uśmiechnąłem się. Rzuciła mi się na szyję
-Tylko ich nie przegraj.
-Dlatego przyszedłem do Ciebie - objąłem ją mocno
-Cieszę się. Kocham cię wariacie .
-Ja ciebie mocniej - musnąłem jej wargi. Byłem cholernym szczęściarzem inna dziewczyna na jej miejscu już dawno kopnęła by mnie w dupę przez mój nałóg
-Zjesz coś ?- spytała
-A może zjemy na mieście w najdroższej restauracji - wyszeptałem całując jej ramie
-Już chcesz tak wydawać?
-Chcę ci sprawić przyjemność nim Damon nam wszystko odbierze - odparłem
-Dobrze. Więc chodźmy. Nie powiedziałem jej , że po drodze kupiłem prezent. Chciałem się odwdzięczyć za jej pomoc i poświęcenie. Wyszliśmy z mieszkania trzymając się za ręce . W końcu dotarliśmy na miejsce. Nie często bywaliśmy w takich miejscach. Gdy sobie mogliśmy na to pozwolić korzystaliśmy. Odsunąłem krzesełko przed Emily i sam usiadłem naprzeciw. Zamówiliśmy obiad który z przyjemnością zjedliśmy . Zaczerpnąłem powietrza klękając przed ukochaną. Patrzyła na mnie wielkimi oczami...
-Olivier ...- Z kieszeni spodni wyciągnąłem małe pudełeczko uchylając wieczko
-Boże...- wydusiła mrugając powiekami
-Emily Green czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją żoną - słowa wypływały ze mnie same. Kręciła niedowierzająco głową. Potem przytakiwała i tak na zmianę . Wsunąłem pierścionek na jej smukły palec a ona się na mnie rzuciła zwalając z nóg. Miałem gdzieś ludzi gapiących się w naszą stronę.
-Boże kocham cię kocham kocham-. Powtarzała... Pozbieraliśmy się z podłogi a ja zapłaciłem kelnerowi za posiłek. Skierowaliśmy się do parku, kochaliśmy to miejsce. Cała promieniała. Uśmiechała się i mnie całowała.
-Olivier - otuliła moją twarz - obiecaj mi coś
-Co tylko chcesz.- odparłem pewnie.
-Że przestaniesz grać - wyszeptała niepewnie spoglądając w moje oczy
-Nie umiem...- Po jej policzkach popłynęły łzy...
-Musisz mi pomoc.
-Kochanie zawsze ci pomagałam i pomogę ZAWSZE - krzyknęła mocno wpijając się w moje usta. Oddałem każdy pocałunek jakim mnie obdarowała. Emily była prawdziwym aniołem... Moim aniołem. Miałem w niej wsparcie i zaufanie . Resztę popołudnia spędziliśmy na sofie oglądając filmy lecz nadszedł moment w którym musieliśmy się zbierać. Czekali na nas.
-Nie chcę tam iść. - powiedziała stanowczo.- Proszę.
-Dlaczego ? - spytałem zdziwiony jej reakcją
-Nie dziś. Mam dość.
-Emily - zamknąłem oczy - wiesz co zrobi mi Damon jak się nie pojawię... należę do Niego
-Nie prawda!- krzyknęła.- Nie prawda ! To pieprzony dupek któremu wydaje się że ma cały świat. Damon Drake jest zimnym oraz wyrachowanym skurwielem!
-Uspokój się! - warknąłem iw tym momencie blizna na sercu zaczęła piec... to był On wzywał mnie...
-Proszę idź do niego .jesteś Jego.- wyrwała się.
-Em - wyciągnałem dłoń upadając na dywan
-Jaka Em?! Damon nie Em - warknęła. Moje ciało wpadło w drgawki a z ust toczyła piana
-Olivier czekałem na ciebie - usłyszałem
-Nie - krzyknąłem dusząc się własną śliną
-Olivier ...- powtórzył
-Nie.. nie chce - wiłem się po podłodze próbując zatkać uszy
-Słuchaj mnie. To ja jestem panem
-Emily! Emily! - mój rozpaczliwy krzyk niósł się po całym mieszkaniu
-Olivier ...kochanie niech on cię zostawi! - Bolało, łzy płynęły po mojej twarzy lecz nie mogłem nic zrobić to moja kara, kara za złamanie przysięgi. Po męczącej godzinie opadłem bez sił. Ręce mi drżały a przez ciało przechodziły spazmy bólu.
-Olivier.- ona wciąż była przy mnie. Uniosłem wolno powieki starając się złapać oddech
-Już dobrze jestem przy Tobie - szeptała raz za razem. Tuliła mnie mocno całując. Pomogła mi wstać...
-Emily ja muszę iść..nikt nigdy nie zignorował pierwszego ostrzeżenia -szepnąłem przerażony
-Dobrze ale wróć do mnie.- błagała. Pocałowałem ją zrozpaczony i opuściłem mieszkanie. Wracałem do Damona. Do duszy którą zatrzymał . Po kwadransie otworzyłem drzwi meliny wchodząc wolno do środka. Z cienia wyłoniła się Jego sylwetka.
-W końcu szanowny Olivier zaszczycił nas swoją obecnością - podszedł uderzając mnie w twarz z mojego nosa buchnęła krew. Mógł robić ze mną co chciał. Nie mogłem się sprzeciwiać .
-Siadaj - warknął. Zrobiłem jak kazał.
-Dusza Amandy znajduję się już w moim posiadaniu to tylko kwestia czasu aż się o tym przekona - oznajmił odpalając papierosa
-Gratulacje - otarłem krew.
- No Olivier kto jak kto ale ty się akurat powinieneś cieszyć - wysyczał wypuszczając dym z ust - ta kobieta ma pieniądze czyli jest Kimś jak ty to określasz
-Cieszę się ale ktoś mnie tak połamał że wybacz ale nie będę skakał z radości .
-Podobno się oświadczyłeś - odparł uśmiechając się złośliwie
-Nooo ...oświadczyłem.
-Więc najszczersze gratulację - wycedził przez zaciśnięte zęby. Coś tam mruknąłem i rozmasowałem ramię które bolało jak diabli.
-Wezwałem was bo potrzebuje żebyście mi sprowadzili pewnego człowieka
-Kogo? - spytałem wyciągając fajkę
-Andrew Stanleya chce wyssać z niego całą duszę. Zakpił sobie ze mnie więc teraz ja zakpię z niego
-Co mamy zrobić dokładniej ?
-Pojmać go gdy będzie wychodził z pracy następnie przyprowadzić tutaj - na jego twarzy pojawił się uśmiech
-Jasne.- odpowiedzieliśmy równo.
-Później jakoś wam to wynagrodzę... - nie zdążył dokończyć. Do środka wpadła Amanda...
-Damon, Damon - powtarzała .
-Już jesteś - odparł wskazując jej sofę. Nie poszła tam zamiast tego podeszła do Niego. Zrobiła coś czego nikt by się nie ośmielił, pocałowała jego usta
-Przepraszam. Musiałam... Drake odwrócił twarz spluwając na ziemie
-Siadaj - popchnął ją z całej siły. Spełniła jego życzenie.
-Wynocha - krzyknął do nas. Bez protestu skierowaliśmy się do wyjścia. Mogłem wrócić do domu. Do mojej Em...
To jest nieziemskie
OdpowiedzUsuńNie mogę się już doczekać kolejnego rozdziału <3